Ginban Kaleidoscope

Przyroda potrafi zadziwić każdego. Różnorodność sposobów współistnienia różnych istot jest wprost zadziwiająca. Są jednak sytuacje których większość ludzi po prostu nie jest w stanie znieść ze spokojem. Mam tu na myśli kwestię pasożytnictwa. Aby dolać oliwy do ognia, pasożyty w większości przypadków nie mają wyboru. Aby żyć, po prostu, muszą korzystać z „uprzejmości” innego organizmu. W tym konkretnym przypadku tę rolę przyjmie duch szesnastoletniego, utalentowanego pilota akrobacyjnego. Podczas występu wydarzył się przykry wypadek, na skutek którego utracił on swoje wspaniale zapowiadające się życie. Teraz pora na przedstawienie gospodarza. Otóż rolę tę przyjmie szesnastoletnia łyżwiarka figurowa, do której ciała wprowadza się nieproszony duch płci przeciwnej. Rodzi to niezliczoną ilość zabawnych konfliktów, bowiem „lokator” widzi i czuje dokładnie to samo co „gospodarz”. To przymusowe towarzystwo jest wysoce stresujące dla „gospodyni” o ciętym języku, oraz dla otoczenia przysłuchującego się dziwnym konwersacjom. Intymne czynności nabierają teraz nowego znaczenia a pojęcie prywatności ginie gdzieś w zakamarkach pamięci. Żadne z dwojga bohaterów nie jest w stanie oddzielić się od drugiego, skutecznie powiększając w ten sposób frustrację, dość impulsywnej z natury, dziewczyny. Po tej prezentacji jest jasne, że mamy tu do czynienia z komedią. Znajdziemy tu jednak również nieco dramatu i romansu, dzięki czemu całość będzie znacznie bardziej ciekawa.